Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —

głęboką brózdą, Poza tem zachowywał się całkiem spokojnie.
— Na ogół wystawiono mi świadectwo prawdziwe — rzekł. — Mógłbym tu i ówdzie oddzielić plewę od ziarna, ale niech i tak będzie. Co tam jeszcze powiedziano? Na moje nieszczęście, przeciwdziałałem jego planom; trudno! Jutro postąpiłbym taksamo. Co się tyczy charakteru, to ci wielcy państwo węszą i szukają i szpiegują i woleliby mieć w nas wzór doskonałości, niż obdarzyć nas bodaj jednem dobrem słówkiem. Mam nadzieję, że oni nie tak łatwo tracą swą dobrą sławę jak my; w przeciwnym razie prowadzą chyba życie kartuzów, nie warte zachodu. Co do mnie, przyjacielu, to nigdy nie brałem tą ręką — wyciągnął ją przed siebie — co do mnie nie należało i nigdy jej nie cofałem od roboty, chociażby była niewiadomo jak ciężka i źle płatna. Kto temu zaprzeczy, może mi ją odciąć! Skoro mnie jednak praca ta nie żywi jak istoty ludzkiej; skoro żyję tak marnie, że głodować muszę w domu i poza domem; skoro widzę, że całe życie robotnika taksamo się zaczyna i kończy, bez zmiany i bez widoków polepszenia, tedy mówię do tych wszy-