Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —

by jego cierpliwość wystawiona na próbę, dłużej już jednak dopisać nie potrafiła.
— Widzę, że jestem zbyteczny — rzekł Toby. — Ach... obawiałem się tego już dziś rano. Wielki Boże!
Przerwał mu Alderman, wręczając list, który wyjął z kieszeni. Toby byłby też otrzymał szylinga; ponieważ jednak Filer obliczył, że obrabowałby w takim razie taką a taką liczbę ludzi, o taką a taką kwotę, więc otrzymał tylko pół szylinga i jeszcze sobie winszował szczęścia, że zarobił bodaj tyle.
Poczem Alderman ujął pod ramię obydwu swych przyjaciół i odszedł z miną wyniosłą; niebawem się jednak wrócił, jak gdyby o czemś był zapomniał.
— Słuchajcie — rzekł Alderman.
— Słucham pana — odparł Toby.
— Uważajcie wy dobrze na córkę. Zbyt jest ładna!
Nawet swą ładną twarz musiała komuś ukraść — pomyślał Toby, oglądając pół szylinga i przypominając sobie flaki.
— Prawdopodobnie ukradła pięciuset paniom, każdej z osobna, ich urodę. Coś okropnego!
— Zbyt jest ładna — powtórzył Alderman. — Wobec tego stanu rzeczy, nie