Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 163 —

Godna niewiasta, ku jego zdumieniu, nagle poczerwieniała i zbladła.
— Chyba nie Lilly Fern, której matka umarła w Dorsetshire? spytała.
Wuj skinął głową potakująco i szybko zamienili z sobą parę słów, których wynik był taki, że Mrs. Chickenstalker uścisnęła mu obydwie ręce, Toba z własnej woli pocałowała w policzek, a dziewczynkę przycisnęła do swej potężnej piersi.
— Will Fern — rzekł Trotty — czyżby krewna, którą chcieliście odszukać?
— Ona sama — odparł Will, kładąc obydwie ręce na ramionach Toba — i jak się zdaje, znalazłem w niej równie dobrą krewną, o ile to możliwe, jak w was przyjaciela.
— Ach! bronił się Trotty. — Hejże, muzykanci, a możebyście teraz zagrali?
Przy dźwięku muzyki, piszczałek, dzwonków i kości szpikowych, i przy akompanjamencie wciąż jeszcze z wieży rozbrzmiewających dzwonów, Trotty poprowadził do tańca Mrs. Chickenstalker, ustawiwszy się z nią jako druga para, tuż za Ryszardem i Małgosią. I podrygiwał obok niej, wykonywując kroki nieznane ani wpierw ani później, bo