Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 149 —

nocy. Gdy na niebie zobaczysz łunę, będziesz wiedziała, że się pali. Gdy w dali zobaczysz łunę na niebie, nie myśl już o mnie. A jeśli będziesz myśleć, to myśl, jakie piekło płonie w mojej duszy, i myśl, że widzisz jego płomienie, odbijające się w chmurach. Dobranoc! Bywaj zdrowa!
Zawołała nań, by wrócił, lecz go już nie było. Siedziała tak zmartwiała, aż dziecko przywołało ją do przytomności, do uświadomienia sobie głodu, zimna i mroku. Przez całą długą noc chodziła z dzieckiem po izbie, by je uspokoić, powtarzając od czasu do czasu: Jak Lilly, gdy matka jej umarła i ją pozostawiła!
Czemu chód jej był tak szybki, wzrok tak dziki, miłość do dziecka tak gorąca i straszna, gdy powtarzała te słowa?
— A jednak to miłość — mówił do siebie Trotty — miłość. — Nigdy go nie przestanie kochać. Moja biedna Małgosia!
Nazajutrz rano ubrała dziecko z niezwykłą starannością — ach, jakiż daremny trud poświęcenia tylu starań dzieciom tak nędznym! — i raz jeszcze próbowała zdobyć jakiś zarobek. Był to ostatni dzień starego roku. Chodziła do samego wieczora, przez cały dzień nie mając nic w ustach. Wszystko napróżno!