Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 111 —

Gra w kręgle znakomicie się udała. Sir Joseph rzucał kule z wielką zręcznością; jego potomek grał z mniejszym rozmachem, a wszyscy doszli do przekonania, że teraz, gdy baron i syn barona grają w kręgle, wieś dźwignie się z błyskawiczną szybkością.
O oznaczonej godzinie podano do stołu. Trotty bezwolnie udał się z innymi do wielkiej sali, czując, że wiedzie go coś, silniejszego od jego woli. Widok był uroczy. Panie piękne, goście weseli, ożywieni, w dobrych humorach. Gdy otworzono drzwi, a przez nie wpłynęła fala ludzi w strojach wieśniaczych, piękno widowiska dosięgło szczytu. Ale Trotty mamrotał coraz częściej: — Gdzie Ryszard? Powinien ją pocieszać i być jej pomocnym! Nie widzę tu Ryszarda.
Wygłoszono kilka mów i pito za zdrowie lady Bowley, a Sir Joseph Bowley wyraził swe podziękowanie i wypowiedział swą wielką mowę, w której przy pomocy rozmaitych argumentów dowodził że jest urodzonym ojcem i przyjacielem itd., poczem wniósł toast na swych przyjaciół i dzieci i na godność pracy. Aż tu jakieś wzburzenie w głębi sali pociągnęło uwagę Toba. Po chwilowej