Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 108 —

Kilka głosów odpowiedziało, że Alderman znajduje się w orszaku, otaczającym Sir Josepha. Mr. Fish przecisnął się do niego i podszedł z nim do okna, by pomówić na osobności. Trotty przyłączył się do nich. Nie z własnego popędu. Czuł, że jakaś siła nieznana skierowuje go ku nim.
— Kochany panie Cute — szedł Mr. Fish — cofnijmy się nieco. Straszny wypadek! W tej chwili otrzymałem wiadomość. Myślę, że będzie najlepiej, jeśli Sir Josephowi nic o tem w dniu dzisiejszym nie powiemy. Pan zna Sir Josepha, więc mi poradzi, jak postąpić. Wypadek straszny i godny pożałowania!
— Mr. Fish, kochany Mr. Fish — co się stało? spytał Alderman. — Chyba nie rewolucja, co? A także nie bunt przeciw władzy?
— Bankier Deedles — mówił sekretarz ciężko dysząc — Deedles & Co., który tu dziś miał przybyć, człowiek tak poważany…
— Chyba nie zbankrutował? wykrzyknął Alderman. — To niemożliwe!
— Zastrzelił się!
— Wielki Boże!
— Przy swym kantorze przyłożył sobie do ust rewolwer — opowiadał Mr. Fish