Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale wysiiek twój stanie się bezowocnym Zbyt wiele sam wycierpiałeś, abyś miał nie zważać na mimowolną sprawczynię tylu klęsk i goryczy doznanych. Nie możesz zapomnieć o mej roli w tem wszystkiem — i nie możemy też być nadal bratem i siostrą. Ale, na miłość Boską, nie sądź Walterze, że mam żal za to do ciebie. Powinnam się była tego domyśleć, lecz nagła radość zaćmiła moją pamięć. Walterze, myśl o mnie bez żalu. O jedno proszę, w imię tej dziewczynki, niegdyś twej siostry, nie krępuj swych uczuć, nie męcz się daremnym wysiłkiem teraz, skoro wiesz, że wszystko rozumiem.
W ciągu tej mowy Walter patrzył na nią z takim podziwem, że słowa nie był w stanie wyrzec. Nareszcie wyciągnął ku niej ręce błagalnym ruchem i wzruszony do głębi rzekł:
— Panno Dombi, czy podobna, abym sam cierpiąc tak dotkliwie w poczuciu mych obowiązków względem ciebie, nakładał i na ciebie brzemię niedoli, o której mówisz! Dla mnie byłaś zawsze aniołem niewinności, który rozjaśniał lata me dziecinne i młodzieńcze. Wszystkie chwile zbliżenia twego życia z mojem pozostaną mi świętem wspomnieniem do grobu. Widzieć twe oczy, słyszeć dźwięk twego głosu to dla mnie takie szczęście, na wyrażenie którego niema słów ludzka mowa. Miłość twoja