Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najmniejszymi względami, choćby życzliwem spojrzeniem! Z grozą myślała, mając to za występek, że lubi osobę, wrogą dla ojca i że ojciec uzna ją za wyrodną córkę, gdy się o tem dowie. Dawniej czuła swą winę, nie umiejąc znaleźć środka na zdobycie miłości ojcowskiej; teraz do tej winy dodawała nowy występek nie do przebaczenia. Ale jedno życzliwe słowo, jedno spojrzenie Edyty starczyło do obalenia tych uczuć i biedna dzieweczka zaczynała się oskarżać za czarną niewdzięczność, boć to przecie Edyta okazywała współczucie cierpiącemu sercu Florci. Wszak była jej najlepszą przyjaciółką i pocieszcielką! Jednakże z Edytą o tem nigdy nie rozmawiała. Raz na zawsze zapowiedziała jej Edyta, żeby w tych sprawach zachować grobowe milczenie. Czuła Florcia, że Edyta miała słuszność. Tak się miały rzeczy, gdy pana Dombi, pokaleczonego i zbolałego przywieziono do domu i ułożono w pokojach jego pod bezpośrednim dozorem klucznicy, sławnej od czasu kopalni w Peru. Edyta i Florcia otrzymały wskazówkę wstrzymania się od nawiedzin u chorego. Oprócz pani Pipczyn uzyskał doń dostęp tylko Karker, jedyny przyjaciel i towarzysz, który zazwyczaj przesiadywał do północy.
— No, panno Florciu, niema co mówić, miły towarzysz, żeby go licho wzięło. Takiego ze świecą w biały dzień nie znaleźć.