Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdyby to migały zarysy jej własnych dumań. Łkające przeczucie wywoływało przed jej wyobraźnię różne zjawy — jedna od drugiej wstrętniejsze. Lecz ponad wszelkie zjawy ostro wynurzała się jedna olbrzymia sylweta, wstrętna do obrzydzenia.
Była to postać pana Dombi.


XL. Godziny nocy.

Florcia, oddawna zbudzona ze snu, pełnego pięknych widzeń, z rozpaczą w duszy, zdawała sobie sprawę, że jej ojciec i Edyta są sobie obcy. Otchłań między nimi rośnie i niechęć utrwala się z dnia na dzień. Jej miłość i nadzieje blakły, dawny ból uśpiony powstał z nową mocą i gorzko jej było na sercu, ciężej, niż dawniej.
Do wątpień o ojcu przyłączyły się wątpliwości co do Edyty, tak jej oddanej i myślała z lękiem o swej ku nim miłości.
W jej wyobraźni roiły się i szybko mknęły wizye dziwaczne, będące wytworem jej niewinnego serca. Czuła, że ojciec zimny i obojętny ku Edycie, podobnie jak i ku niej, że jest srogi, niezłomny i nieustępliwy. Czyliż rodzona jej matka nie uwiędła wskutek walki bezsilnej z oziębłością? Wyobrażała sobie Edytę dumną i wyniosłą, pogardliwie traktującą jej ojca, którego nie raczyła obdarzyć