Oczy się wreszcie zawarły i nigdy już nie odkryły. Rękę położyła na piersi, wyszeptała imię święte Tego, którego żywot czytała — i tchnienie zbiegło z ust jej, niby blask niknący.
Na miejscu, gdzie była Alicya, leżał trup.
Znowu odmiany w wielkim domu na długiej, nudnej ulicy, gdzie Florcia spędziła swe dziecinne lata. To jeszcze wciąż dom ogromny, pewna ostoja wobec burz i wichrów, bez dziur w dachu, bez szyb wybitych, bez ścian pokruszonych, ale pomimo tego — on w ruinie i szczury zeń uciekają.
Tylko pośród służby niedola rodzinna nie może bez uczt się obejść. Na tej podstawie kucharka codzień gotuje na kolacyę dwie gorące potrawy, a Taulinson przyrządza na ogromnym półmisku sałatę z homarów. Nawet pani Pipczyn dzwoni z wysokości swego pokoju niecierpliwą ręką i posyła nakaz, by jej przygrzewano słodki pierożek i szklankę gorącego wina z xeresem, bo się czuje niezdrową.
Po tygodniu jacyś ludzie dziwni zaczynają nachodzić dom, naradzają się w wielkiej sali jadalnej, jak gdyby tu mieszkali. Pośród nich