Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prowadziłaś pani dokładne rachunki, trzeba wyznać! No, dalej, piękna Edyto! Doskonała to woda na młyn męża pani.... Biedny Dombi.. “
— Byłeś jego pochlebcą, poufnikiem i przyjacielem, a tego dość, aby wzbudzić pogardę dla was obu.
— Czyż tylko dla tego uciekłaś pani ze mną?
— Tak — i oto poraz ostatni znajdujemy się tu wobec siebie. Łotrze! O północy spotkaliśmy się i o północy rozstaniemy się.
Ani jednej minuty nie pozostanę tu dłużej, skoro już wypowiem ostatnie swe słowo. Jestem kobietą zaprawioną do hańby i niesławy od dzieciństwa. Wystawiano mnie na pokaz i odrzucano, wpychano spotkanym na drodze handlarzom, sprzedawano i oceniano, aż mi dusza wyschła od wstydu i napiętnowała się hańbą. Nie miałam też przyjaciół na ziemi, ale zdobyłam za to jak najgorszą opinię.
— Tak to sobie wyobrażałem.
— Na to pan liczyłeś i ścigałeś mię. Miałam nadzieję, że nawet zły związek małżeński położy kres sromotnemu targowi o mnie. Zgodziłam się więc, aby mię jeden kupił.
— Tak, i to wiem.
— Na to liczyłeś i ścigałeś mię. U wstępu do nowego życia znalazł się nikczemnik, który mię opętał i prześladował nieubłaganie. Nie-