Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dziwi się, dokąd się skryła. Przypuszczają, że wie o tem pani Dombi, a pan Dombi nie wie. To sprowadza rozmowę na panią Dombi i kucharka wyraża myśl, że pani Dombi pyszna jak paw, ale tego już za wiele — niech ją tam! Wszyscy godzą się, że zbyt pyszna — i najmilsza przyjaciółka Taulinsona zastrzega się, że dość ma rozmowy o tych pyszałkach, którzy nadymają się i nosy podnoszą do góry, jakby nie mieli gruntu pod stopami.
Wszędzie i zawsze rozprawiają o zdarzeniach w domu państwa Dombi. Tylko on sam w swym gabinecie milczy i świat nie wie, co dzieje się w głębi jego duszy.
Stara baba Braun i córka jej Alicya naradzały się w swej norze. Było to pod koniec wiosny z nastaniem wieczoru. Matka i córka dość długo milczały. Twarz staruchy wyrażała jakby niepewność i oczekiwanie. Oblicze córki znamionowało cierpliwość, ale też pewną nieufność i obawę niepowodzenia. Stara czkała i żuła, wpatrując się w córkę i z uwagą nadsłuchając dolatujących szmerów.
Alicya Marwud przerwała przydługie milczenie.
— Uspokój się, matko, on nie przyjdzie.
— Przyjdzie, przyjdzie, upewniam cię.
— Zobaczymy.
— Pewnie, że go zobaczymy.
— Chyba na tamtym świecie.