Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jemniczy jak zawsze — jednak jest inny; niedostępny i dumny jak zawsze, jednak upadł na duchu. W przeciwnym razie świat nie dostrzegłby owych śladów.
Świat! Co myśli o nim świat, jak nań spogląda, co w nim widzi i co mówi — oto przeklęty szatan jego duszy. Ściga go wszędy, dokąd zmierza, a co grosza — prześladuje go nawet tam, gdzie nie bywa. Szalbierczy demon kołysze się pośród jego czeladzi i złośliwym szeptem wita go i żegna; pędzi go ulicami, zabiega z nim do biur, śledzi go na giełdzie po przez ramiona bogaczy, wabi go skinieniem śród wzgardzonego motłochu ulicy i uprzedza go w różnych punktach, wtrącając się w interesa. O północy, gdy pan Dombi siedzi w swym gabinecie, wstrętny szatan podnosi wrzawę w domu, łomocze po bruku, taniec zawodzi po ścianach, parska i skacze w kominku, wykrzywia się na posążkach i ukazuje potworne maski z pod stołu.
A nie są to wcale wizye gorączkowej wyobraźni. Szatan naprawdę owładnął duszami wielu ludzi.
W tych czasach służba pana Dombi żyje bez dozoru i traci ochotę do pracy. Co wieczora raczy się gorącą kolacyą, ucztuje, pali i pije pełnymi kielichami. Około dziewiątej Taulinson stale pod dobrą datą. Całe to towarzystwo szepce plotki a konto panny Dombi