Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kielnie pyszna. A zresztą pycha, to właściwość duszy wyniosłej, wiesz pan to lepiej niż ja. Jesteś pan sam piekielnie dumny, Dombi — i za to nawet ceni pana Józef Bagstok.
Nazajutrz pan Dombi i major spotkali się z jaśnie wielmożną panią Skiuten i jej córką w sali wód mineralnych, potem następnego dnia na spacerze. Tak po trzech czy czterech spotkaniach uprzejmość sama domagała się wizyty. Pan Dombi nie byłby się na to zdecydował, lecz na propozycyę majora z przyjemnością zgodził się towarzyszyć mu. Murzyna wysłano w południe z wyrazami szacunku i z uwiadomieniem, że mają zamiar wieczorem stawić się osobiście, jeżeli szanowne panie raczą ich przyjąć. Z powrotem przyniósł wonny bilecik pod adresem majora:
— Jesteś pan z gruba kuty, wstrętny niedźwiedź — i nie zasługujesz ani na łaskę ani na względy. Jednakże przebaczam panu pod warunkiem, że zaniechasz figlów. Możecie panowie przyjść. Edyta i ja ślemy pozdrowienia panu Dombi.
Jaśnie wielmożna pani Skiuten z córką zajmowały przyzwoite i drogie mieszkanie, lecz ciasne tak, że jaśnie wielmożna pani wypoczywając, składała nogi na oknie a głowę na kominku; pokojowa jaśnie wielmożnej pani mieściła się w komórce, do której wpełzała i wypełzała