Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy wątpisz o tem?
Florcia złożyła robotę. Edyta wzięła ją pod rękę i wyszły, jak dwie siostry. Nawet chód jej się zmienił, pomyślał pan Dombi, śledząc oczami, gdy wychodziły.
Florcia i Edyta długo gawędziły przed kominkiem w odległym pokoju, gdzie umarł Pawełek — najpierw o książkach i zajęciach Florci, o czasie spędzonym od dnia ślubu, a wreszcie Florcia zwierzyła się.
— Mateczko, wiele miałam bólu.
— Ty, Florciu? Cierpiałaś?
— Tak, biedny Walter utonął.
— Powiedz że mi, kto był Walter, że ci go tak żal.
— To był mój brat, mateczko. Gdy umierał Pawełek, powiedzieliśmy sobie: bądźmy bratem i siostrą. Znałam go od dzieciństwa. Znał Pawełka i Pawełek bardzo go lubił. Umierając mówił: „opiekuj się Walterem, tatusiu, ja go kocham.“ Waltera sprowadzili wtedy tu, do tego pokoju.
— I cóż? Opiekował się Walterem?
— Ojciec? Wysłał go za morze, okręt rozbił się, a Walter zginął.
— Czy wie, że zginął?
— Nie umiem powiedzieć.
— Opowiedzże mi o Walterze, opowiedz dokładnie jego dzieje.