Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więcej znajomości świata i więcej sprytu, obcego prostej i niewinnej duszy. Prawda, że Karker mówi, iż o okręcie nic nie słychać i że okręt pewnie zatonął, lecz jakie prawo miał mówić jej o tem? Skąd miał pewność, że los Syna i Następcy ją interesuje? Dla czego przybierał tajemniczą minę, mówiąc o okręcie? Pytania te niepokoiły Florcię.
Nie mogąc ich rozwikłać, Florcia w wyobraźni swej utworzyła z tej postaci jakieś groźne straszydło, które odegra ważną rolę w jej losach. Daremnie rozsądek przekonywał ją, że to człowiek jak inni, nawet przyjemny, uśmiechający się nieraz; złowróżbna wyobraźnia brała górę. Często też myślała o Walterze, zwłaszcza w noce burzliwe, gdy wicher dął i jęczał koło willi. Lecz myślom tym towarzyszyła stale nadzieja. Serce nie mogło znieść myśli o tem, że młode życie zagasło jak wątły ognik, jakżeby jasny dzień pogrążył się w mroki nocne. Ze łzami wyobrażała sobie cierpienia Waltera, lecz nigdy nie pomyślała o jego śmierci. Pisała do wuja Sola i nie odebrała odpowiedzi; a zresztą nie domagała się jej.
Śród tych rozmyślań nadszedł dzień odjazdu.
Doktor Blimber w towarzystwie młodego Barneta już wrócili do Brajton. Wakacye minęły, goście opuścili willę.