Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rozumie się, że nie mogłaś znać wszystkich bywających w domu. A ja nic nie pamiętam.
— I u mnie nie wiele pozostało w pamięci. W kuchni zresztą często rozmawiano o gościach. Stara piastunka, jeszcze przed panią Ryczards opowiadała bardzo śmieszne anegdoty i wszyscy bawili się wybornie. A zresztą przypominam sobie — ten pan Karker, czy jak tam się nazywa, był i wówczas przy ojcu panienki takim samym wielkim dżentlmenem jak dziś. Gadali wtedy, że zagarnął wszystkie sprawy ojca panienki w City i ojciec nikogo tak nie ceni jak jego. To bardzo prawdopodobne, bo pan Dombi za pozwoleniem panienki — nikogo nie ceni. Jam to już wtedy rozumiała, choć byłam małą. A że pan Karker teraz główna osoba, to wiem, bo wciąż o tem gada Percz. On mówi, że pan Dombi żadnej sprawy nie załatwi bez Karkera, który po prostu za nos wodzi ojca panienki. Pewnie to i prawda, choć się wydaje, że pan Dombi uważa się za mądrzejszego od naboba z Indyi.
Florcia wciąż o tem myślała. Pan Karker w czasie dwóch wizyt rozmową o okręcie wprowadził między siebie i Florcię rodzaj poufałości i zdobył nad nią jakąś dziwną władzę. Nie mogła wyrwać się z pajęczej sieci, którą ją oplątał. Na to trzeba było