Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to, nachylił się ku szyi konia i Florcia usłyszała a może odgadła z jego oczu trzy słowa: o okręcie ani słychu.
Biedna dziewczynka odskoczyła z trwogą i drżącym głosem zapewniła, że nie ma zamiaru pisać do ojca.
— Może raczy pani cokolwiek posłać?
— Nie, dziękuję, nie mam nic do posłania, chyba... chyba ukłony tatusiowi.
Pan Karker uśmiechnął się, skłonił nizko i obarczony komplementami państwa Skettls dla pana Dombi, pocwałował nazad, pozostawiwszy bardzo dobre wrażenie. Florcia zaś trzęsła się jak w febrze i pan Barnet, nie wolny od ludowych przesądów, wywnioskował, że zapewne w tej chwili przechodził kto po jej mogile.
Karker jeszcze raz obejrzał się, pokłonił i popędził w cwał... Może na przyszłą mogiłę Florci.


XXV. Dziwne wieści o wujo Salomonie.

Choć kapitan Kuttl miał najlepszy zamiar o szóstej podjąć kotwicę, kiedy to wieczorem obserwował wuja Sola przez okno, nie uczynił tego tak wcześnie. Za to gdy ocknął się i przecierał oczy, ujrzał przed sobą Tudla zadysza-