Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nosie — najstarszy. Od czego u ciebie pryszczyk? Czy przypadkowo, czy dziedzicznie?
— Od żelazka — niewyraźnie mruknął mężczyzna.
— Przepraszam, panie, coś pan powiedział?
— Od żelazka, powtórzył ojciec rodziny.
A, tak, zapomniałam — tłomaczyła panna Toks. Właśnie od żelazka. Malec dotknął się gorącego żelazka, gdy matki nie było w domu. Masz pan racyę. Gdy byłam u was, powiedziałeś mi pan także, że pańskie rzemiosło....
— Palacz, proszę pani.
— Coo? Podpalacz? — powtórzyła panna Toks.
— Palacz, proszę pani, na parowozie.
— Ach, tak, palacz... mówiła panna Toks, nie bardzo widocznie rozumiejąc istotę tego zajęcia. — Jakże się ono panu podoba?
— Co, proszę pani?
— Pańskie rzemiosło.
— Wyborne zajęcie, proszę pani. Czasem tylko sadze dostają się tu — wskazał piersi — i od tego głos staje się chrapliwym. Od tego to i ja, proszę pani, mam chrypkę, nie zaś od jakiego paskudztwa.
Panna Toks widocznie tak mało zrozumiała te wyjaśnienia, że nie wiedziała, jak kontynuować rozmowę. Tymczasem pani Czykk drobiazgowo badała żonę palacza o dzieciach, o domowem pożyciu, o metryce ślubu i tak dalej. Młoda