Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obcej osoby okazałoby się i niewłaściwem i niepożytecznem.
— A jak się nazywa? — spytał.
— Nazywa się Bensbi, ale chodzi nie O nazwę, tylko o rozum.
Kapitan nie rozwodził się więcej; zagłębił się w rozważaniu i z pozoru zatracił zdolność widzenia i słyszenia. Walter czekał.
I rzeczywiście kapitan rozrabiał w tej chwili takie myśli, że nie tylko szczęśliwie wybrnął z mielizny, lecz dostał się w głęboki prąd. Olśniony natchnionem światłem, ujrzał najjaśniej, że tu tkwiła omyłka, a mylił się Walter, ten płochy i popędliwy młodzian, tak gorąco wszystko do serca biorący. Skoro go w istocie przeznaczono do Barbados, to w tym celu, aby młody człowiek jak najszybciej zrobił karyerę. A jeżeli pomiędzy Walterem i panem Dombi zaszło jakie nieporozumienie, to wypada tylko wspólnemu ich przyjacielowi szepnąć słówko, żeby się sprawa ułożyła ku obopólnemu zadowoleniu. Wniosek był ten, że ponieważ kapitan już miał przyjemność poznać pana Dombi I spędzić z nim miłe pół godziny, to trzeba teraz, jak prawdziwemu przyjacielowi — zachowawszy sekret przed Walterem — udać się do domu pana Dombi, oznajmić lokajowi: „zaanonsujNo kochanku swemu panu, że kapitan Kuttl chce się z nim widzieć“ i potem, wziąwszy za guzik pana Dombi, pogawędzić