Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale jednak ja bardzo lubię i panią i wszystkich w tym domu i będzie mi bardzo przykro, jeżeli kto ucieszy się z mego wyjazdu. Na miłość Boga błagam, by mię pani pokochała.
Pani Blimber teraz stanowczego nabyła przeświadczenia, że na świecie niema chłopca dziwaczniejszego niż Paweł a gdy to mniemanie z odpowiedniem wyjaśnieniem zakomunikowała doktorowi, wzmocnił on sąd ten dowodami naukowymi i dodał, że erudycya z czasem wszystko zdoła poprawić. Poczem wyrzekł do córki z naciskiem: „prowadź go naprzód, Kornelio, wciąż naprzód.“
I Kornelia ciągnęła go z całej siły. A Paweł bez tchu pracował, rwał się ponad siły i ani na chwilę nie tracił z oka głównego celu: pozyskać przychylność całego domu. Stał się uprzejmym, usłużnym, tkliwym, uprzedzającym; wprawdzie czasami jak dawniej siadywał na stopniach schodów lub w zamyśleniu przypatrywał się falom i chmurom ze swego okna, lecz nie stronił od kolegów, bawił się z nimi i skromnie świadczył im przysługi bez prośby i przymusu z ich strony.
Upragniony cel świetnie zdobył. Pokochali go, jak subtelną zabawkę, wymagającą delikatnego obejścia się. Jednak chłopczyna nie mógł przemódz swej natury lub odmienić analizy i przydomek dziwaka pozostał mu na