Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i bardzo ładną kobietą, roztropną i sprytną — właśnie na rękę pani Pipczyn, która w niej znalazła godną siebie osobę. Zaraz po przybyciu do Brajton panna Nipper rozpoczęła z nią walkę, walkę na śmierć i życie — wkrótce stoczyła ze świetnym wynikiem kilka potyczek. Nie prosiła i nie dawała pardonu. Oznajmiła: będzie wojna i wojna była — pani Pipczyn żyła odtąd śród nagłych napaści, nieprzewidzianych zasadzek, śmiałych wyzwań. Zuzanna nękała i zgniatała swego wroga zawsze i wszędzie: przy kotletach, przy ciastkach, w sali, w jadalni, w sypialni.
Raz wieczorem w niedzielę po pożegnaniu z Pawełkiem Florcia wróciła do domu i dostała z torebki kawałek papieru z paru notatkami ołówkiem.
— Spojrzyj, Zuzanno — rzekła — oto tytuły książek Pawełka. Spisałam je przeszłej nocy, gdy je wertował biedak bez względu na ostateczne wyczerpanie.
— Dla czego mi je panienka pokazuje? Wolę raczej patrzeć na panią Pipczyn.
— Bądź tak dobra, Zuzanno, kup mi je jutro rano. Mam dość pieniędzy.
— A to co nowego? — Jak panienka może mówić nawet coś podobnego, skoro sama ma stosy książek i skoro pan Dombi z łaski panienki nasłał tu zgraję nauczycieli i nauczycielek — niech ich licho weźmie — choć ojczul-