Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niej mówiono i uważnie patrzeć w twarz mówiącego, jakby pragnęła na wieki w pamięci utrwalić portret jego; stąd głowa jej stale pochylała się w jedną stronę. Ręce przywykły mimowoli na znak podziwu wznosić się do góry; oczy wyrażały ciągłe zdumienie. Głos miała cichy i przymilający się; między oczami powyżej nosa tkwiła duża brodawka, a wielki orli nos pochylał się ku dołowi, jak gdyby niezachwianie postanowił nigdy do góry się nie wznieść.
Ubierała się dobrze, nawet modnie, lecz w stroju zawsze wydawała się sztywną i niezgrabną. Na kapeluszu zwykle widniały różnobarwne kwiatki a we włosach jakieś dziwaczne bukiety. Ciekawe oczy uważały, że na kołnierzykach, mankietach, warkoczach, wogóle tam, gdzie miał być węzeł, dwa końce nigdy się nie schodziły należycie, lecz wrogo jakoś nawzajem sobie groziły. W zimie nosiła różne futrzane ozdoby: boa, mufki, lecz wszystko to, nie przylegało i włos futra zwykle jeżył się w różne strony. Lubiła też nosić małe torebki z zameczkami, które jak z pistoletu strzelały przy zamykaniu. Gdy była w stroju galowym, panna Toks zawieszała na szyi medalion, mający wygląd rybiego oka bez wyrazu. Te i inne własności jej kostyumu sprzyjały wytworzeniu się mniemania, że panna Toks nie rozporządza znacznymi środkami, a taką opinię ona sama