wiście, proszeni czy nieproszeni, chwytają wszystkie bagaże za jednym zamachem i uciekają z niemi, Bóg wie dokąd. Statek do Margate stoi na kotwicy równolegle do nadbrzeża, a parowiec do Gravesend (który odchodzi pierwszy) stoi na kotwicy równolegle do statku odpływającego do Margate. A ponieważ pomiędzy temi statkami wznosi się zaimprowizowany dla wygody podróżnych mostek z desek, przeto zamieszanie nie jest wcale mniejsze, niż być powinno.
— Gravesend? — pyta pucołowaty ojciec pucołowatej rodziny, która pośpiesza tuż za nim pod opieką matki i służącej, przyczem zachodzi niemałe ryzyko, że jakie dwie, trzy sztuki zgubią się gdzieś w tłoku. — Czy to do Gravesend? — Dalej, proszę pana — odpowiada ktoś z załogi — drugi statek!
Pucołowaty ojciec nie pojmuje znaczenia tych słów, pucołowata matka nie wie, co się dzieje dokoła, bo trapią ją zwykłe troski macierzyńskie, zatem cała rodzina sadowi się na statku, idącym do Margate. Pucołowaty ojciec winszuje sobie, że znalazł tak wygodne miejsca, następnie wspina się na górę, aby sprawdzić, czy bagaż jest na dachu, przypomina sobie bowiem, że wręczył komuś jakieś paczki, każąc je zanieść, sam nie pamięta, dokąd. Nie znajduje tam wszakże bagażu, któryby pod jakimś względem — z kształtu, czy z barwy — przypominał jego ruchomości. A więc pucołowaty ojciec wzywa wielkim głosem urzędnika i wyłuszcza mu sprawę w obecności innego ojca innej rodziny — małego człowieczka, chudego jak szczapa — który w zupełności się z nim (z pucołowatym ojcem) zgadza i podobnie jak on (jak pucołowaty ojciec) sądzi, że
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/68
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.