Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardziej jałowych i bardziej zwyczajnych błoniach, do których musimy się z konieczności przyzwyczaić w dzisiejszych czasach; mężczyzna, we wszelkich okolicznościach i we wszelkich okolicach — czy to gnąc się pod lodowatemi podmuchami podbiegunowych wichrów, czy paląc się pod promieniami południowego słońca — mężczyzna, bez kobiety, byłby — samotny.
— Jestem szczęśliwą, że ceni pan kobietę tak wysoko — odrzekła pani Malderton.
— Ja również, — dodała Teresa. Horacy podziękował jej takiem spojrzeniem, że się zarumieniła po uszy.
— Jednakże mojem zdaniem, — zaczął pan Barton —
— Wiem, co masz zamiar powiedzieć, — przerwał Malderton, zdecydowany nie dopuścić krewnego do słowa — wiem — i nie zgadzam się z tobą.
— Co! — zawołał kupiec zdumiony.
— Przykro mi bardzo, drogi Bartonie, — rzekł gospodarz tak stanowczo, jakgdyby rzeczywiście sprzeciwiał się czyjemuś zdaniu, — ale nie mogę dać swojej zgody na propozycję, którą uważam za potworną.
— Ale miałem zamiar powiedzieć...
— Nigdy mnie nie przekonasz — ciągnął nieubłaganym tonem Malderton. — Nigdy!
— A ja, — rzekł Fryderyk, za przykładem ojca przybierając bojową postawę, — nie zgadzam się absolutnie na twierdzenie pana Sparkins’a.
— Co! — zawołał zaatakowany, który stawał się coraz bardziej metafizycznym, w miarę tego, jak