Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmiarkował wcześniej, jaki ogromny zapas wesołości w sobie kryje? A może i to prawda, że swą odmianę Teklton zawdzięczał dobrym duchom domowego ogniska.
— Janie, przecież nie odeślesz mnie dziś wieczór do ojca i do matki? — szeptała Dot mężowi, pochylając się na jego ramię.
Jednakże on był bardzo blizki tego!
Brakowało tylko jednej żywej istoty do pełnego kompletu w zebranem towarzystwie; a oto w tej chwili zjawiła się, wyczerpana z pragnienia po okropnej bieganinie i zaczęła czynić rozpaczliwe wysiłki, aby wsunąć pyszczek w wązką szyjkę dzbanka. Był to, jak zapewne odgadliście już, dzielny Bokser. Niechętnie powlókł się rankiem za wozem, bardzo niezadowolony nieobecnością swego pana i nie mając zamiaru słuchać jego zastępcy. Pokręciwszy się czas jakiś w stajni, gdzie napróżno nakłaniał starego konia, aby samowolnie powrócił do domu, Bokser wszedł do szynkowni i położył się przy ogniu. Ale nagle pobudzony myślą, że zastępca Jana oszust, którego należy porzucić, wierny pies machnął ogonem i zawrócił do domu.
Wieczorem uczta weselna zakończyła się tańcami. Nie opisywałbym ich, jako rzeczy najzwyklejszej, gdyby nie miały charakteru szczególnego rodzaju oryginalności. Urządziło się to dziwnym sposobem. Najpierw Edward,