Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze. Słyszałem twe szlachetne słowa. Nie mogłam wyjść niepostrzeżenie, udając żem nie słyszała słów, które wzbudzają we mnie taką głęboką wdzięczność. Nie mów, że wszystko skończone, dopokąd zegar raz jeszcze nie uderzy!
Dot weszła do izby zaraz po Tekltonie i pozostała tam. Nie patrzyła na gościa, ale nie spuszczała oczu z męża.
Jednakże nie zbliżyła się do niego, pozostawiając jak można największą przestrzeń między nim i sobą. Ale choć mówiła z gorącem uczuciem, nie przysunęła się do Jana ani na krok. Jak to się różniło od dawnych jej zwyczajów!
— Żadna ręka nie zdoła utworzyć zegarowego mechanizmu, któryby dla mnie znów wydzwaniał godziny minionego szczęścia, powiedział woźnica ze smutnym uśmiechem. — Ale niech będzie, jak chcesz, kochana. Zegar wkrótce wybije. Słowa nasze niewielkie mają znaczenie. Postaram się zadowolić cię w rzeczach ważniejszych.
— Mnie zaś pora wyruszyć stąd — zamruczał Teklton. Czas nie czeka. A gdy zegar godzinę wybije, muszę być w drodze do kościoła. Bywaj zdrów, Janie Piribingl. Bardzo mi żal, że nie będę miał szczęścia widzieć was u siebie. Bardzom zmartwiony tą stratą, a zarazem tem, co ją spowodowało.