Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nałem, który lubi z nich pożartowywać, będąc jednocześnie ich dobroczynnym geniuszem, a nie chce słyszeć ani słowa wdzięczności.
A wszystko to sprawił Kaleb; wszystko to sprawił jej prostoduszny ojciec. Ale i on miał także swego świerszcza przy ognisku i przysłuchując się z bólem jego muzyce, gdy ślepa córka sierotka była jeszcze bardzą małą, powoli wpadł na myśl, że jej straszne kalectwo może stać się prawie błogosławieństwem, że dziewczynce można zapewnić szczęście nawet najskromniejszymi środkami. A to dlatego, bo całe plemię świerszczów składa się z potężnych geniuszów, choć ludzie, żyjący z nimi, nie wiedzą o tem (co się często zdarza); a w świecie niewidzialnym niema głosów czulszych i serdeczniejszych, którymby można zaufać i od którychby można usłyszeć mędrsze rady, jak głosy geniuszów domowego ogniska, zwrócone do rodu ludzkiego. Kaleb z córką pracowali oboje w swej pracowni, która im za salon służyła. Dziwne było to miejsce. Stały tam domki, skończone i nieskończone dla lalek wszelkiego stanu. Zagrody dla lalek z ograniczonymi środkami; kuchnie i proste izby dla lalek nizkiego stanu; wspaniałe miejskie mieszkania dla atystokracyi.
Niektóre z nich już były umeblowane, stosownie do uposażenia ich mieszkańców; inne w razie potrzeby mogły być zaopatrzone we