Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mówi o niczem prócz recytacyi. Wszystkie bilety na wieczory tu i w New-Jorku sprzedane i to po tak wysokiej cenie, na jaką zgoła nie liczyliśmy. Przytem niepodobna pozbyć się pośredników, którzy odprzedają je z nadpłatą“. Recytacye powtórzyły się w Brooklinie, Filadelfii, Baltimore. Chociaż zdrowie pogarszało się, nie zważał na to, zagrzewany powodzeniem i prośbami. Po powrocie do Anglii przestudyował swego Oliwera Twista i recytował go tak mistrzowsko, że np. na wieczorze w Clifton, jak donosił — wydarzyła się „epidemia omdleń“. „Myślę — dodawał — że 12 do 20 pań wyniesiono ze sali w omdleniu“.
Sam on też poważnie nadwerężał swe siły. Musiał zapowiedziane w 1869 wieczory odłożyć do następnego roku.
Pracował wówczas nad nową powieścią Tajemnica Edwina Druda. Ani jednego ani drugiego nie skończył. Umarł prawie nagle w 1870 roku.
Był to geniusz, którego blask opromieniać będzie przez wieki niedolę życia ziemskiego. Poznał cierpienie, przejął je w pierś swą, ale cierpienie uważał za skrzydła ludzi wysokich, nie zaś za kamień ludzi topiących się. „Jeżeli gorzkie przejścia wieku dziecinnego uczyniły mię tem, czem byłem dotąd, to tem bardziej prawdziwe nieszczęścia wzmocnią moją naturę — i stanę się lepszym człowiekiem.“ To mówi