Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz bohater — na szabli oparty zuchwale,
Nie widział nic — spokojnie patrząc w czarne fale.






XIV
DO TEODORA DE BANVILLE.

Ty porwałeś boginię za jej warkocz złoty
Taką dłonią, że — zda się — widząc twe zaloty,
Twą bezceremonjalność — i mistrzowską minę,
Żeś chłop, który po ziemi wlecze swą dziewczynę.

Wzrok masz jasny — i ogniem przedwczesnym ognisty
I tyleś wlał powagi w swą duszę artysty,
Że zuchwałość twych wierszy — i form doskonałość
Wróży, czem będzie twego genjuszu dojrzałość.

Poeto! krew nam płynie każdą porą ciała...
Czy przypadkiem Centaura płomienista szata,
Co każdą żyłę w strumień żałobny zmieniała,
Nie była wykąpaną w falach gorzkiej śliny
Tej mściwej, a potwornej stugłowej gadziny,
Którą Herkules dusił w młodociane lata?