Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie idjotyczny pot. Wszystko od tej ciemnej kancelarji, panowie. Nikomu nie można o tem powiedzieć, bo aspirant zostałby odrazu zwolniony, gdyby się miał rozchorować. Więc przypadłości nocne musi zachować w tajemnicy. Dobrze jeszcze, że poczyniłem dużo najróżniejszych doświadczeń, więc przynajmniej ma się mi co śnić. I co za ciężkie miewam sny! Poprostu upiorne. Jednem słowem takie prawdziwe i rzeczywiste życie, że zdycham od niego, moi panowie. Trzeba w jakiś sposób życie popsuć, aby poznać jego wartość.
Ten okres mego życia był jakimś bezustannym monologiem. Monolog to rzecz straszna, coś jakby marnowanie samego siebie, czy też przecinanie pęt, które wiążą nas z życiem. Człowiek, który monologuje, jest nietylko osamotniony, ale poprostu jest wysortowany i zgubiony. Bóg raczy wiedzieć, co to za opór był we mnie, czy też co. W kancelarji swojej znalazłem jakieś wściekłe upodobanie, już choćby dlatego, że mnie ona wyniszczała. A do tego jeszcze zdenerwowany pośpiech przyjazdów i odjazdów, ciągły gwałt i bezustanny nieporządek. Dworzec kolejowy, osobliwie dworzec wielkomiejski, to coś jakby przekrwiony czy jątrzący się kłębek nerwów. Djabli wiedzą, dlaczego akurat na dworzec ciągnie tyle wszelakiej hołoty, złodziejaszków, włóczęgów, dziewczyn ulicznych i dziwnych indywidu-