Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aspiranta i ku zdziwieniu swojemu otrzymałem odpowiedź przychylną.

X

Przydzielono mnie do dworca Franciszka Józefa w Pradze jako praktykanta służby komunikacyjnej i kancelaryjnej. Okno kancelarji wychodziło na ciemny peron i przez cały dzień trzeba było palić w niej światło. Była to straszna i beznadziejna dziura, w której przeliczałem opłaty tranzytowe i podobne rzeczy. Przed oknem przesuwają się ludzie, którzy na kogoś czekają, lub też dokądś idą. Ma to swoją nerwową, niemal patetyczną atmosferę odejść i powrotów, podczas gdy człek siedzi przy oknie i wypisuje idjotyczne, doskonale obojętne liczby. Nie trzeba przeczyć, w tem coś jest.
I od czasu do czasu przeciągam się na peronie z twarzą obojętną, albowiem ja tu jestem u siebie, żebyście wiedzieli. Pozatem straszliwa, pusta i beznadziejna mordęga. Jedynem głębokiem zadośćuczynieniem jest tylko to, że już jestem samodzielnym człowiekiem, który sam zarabia na swój chleb powszedni.
No tak, siedzę zgarbiony pod lampą, tak samo jak kiedyś, gdy rozwiązywałem zadania arytmetyczne. Ale wtedy było to tylko przygotowanie do życia, gdy teraz jest już życie samo, a w tem tkwi olbrzymia