Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ozwał się wybuch od strony kamieniołomu, ona zaś powtórzyła: — Bum!
Poweselała nagle i zaczęła mi pokazywać, jakie rzeczy umie robić ze sznurków. Bóg wie dlaczego obchodziła się ze mną niby jaka matka, czy niania. Ujęła mnie nawet za rękę i chciała mnie odprowadzić do domu, jakbym był malutki. Wyrwałem jej się i zacząłem jak najgłośniej gwizdać, żeby widziała, co ja zacz. Na kładce zatrzymałem się nawet i spluwałem w wodę; niech widzi, że jestem duży i że niczego się nie boję. W domu pytali, gdzie się wałęsałem; wyłgałem się łatwo, a chociaż kłamałem często i bez trudu, jak wszystkie dzieci, czułem, że tym razem kłamstwo moje jest w jakiś sposób większe i cięższe, niż zazwyczaj. Toteż kłamałem z nadmiarem gorliwości i skwapliwości. Dziwię się, że tego nie poznali.
Nazajutrz przyszła jakby nigdy nic i próbowała gwizdać ustam i ułożonemi w dziób. Uczyłem ją z wielką ofiarnością, dzieląc się z nią częścią swej przewagi. Przyjaźń to wielka rzecz. Zato tem łatwiejszemi stawały się moje wędrówki do baraków; gwizdaliśmy na siebie już zdaleka, co ogromnie wzmogło nasze koleżeństwo. Wdrapywaliśmy się na zbocze górskie, z którego widać było pracujących robotników kolejowych; ona wygrzewała się na słońcu niby wąż, ja zaś patrzyłem na strzechy