Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kolana przed wielką i świętą rzeczą, której na imię człowiek.

III

Ojczulek był stolarzem. Najwcześniejsze moje wspomnienie: siedzę w ciepłych trocinach na podwórzu i bawię się pozwijanemi puklami heblowin. Czeladnik ojcowski, Franc, śmieje się do mnie i zbliża się z pniakiem. — Chodź tu, mały, urżnę ci głowę. — Musiałem się widać rozbeczeć, bo matka wybiegła na podwórze i wzięła mnie na ręce.
Ten miły, hałaśliwy ruch warsztatu stolarskiego otacza całe moje dzieciństwo: grzmot desek, świst hebla wślizgującego się na sęki, suchy szelest heblowin i szorstkie charczenie pił; zapach drzewa, kleju i pokostu; czeladnicy z poodwijanemi rękawami koszul, ojciec, rysujący coś na desce grubemi palcami i grubym ciesielskim ołówkiem. Koszula lgnie do jego szerokich pleców, on zaś sapie i pochyla się nad swojem dziełem. Cóż to będzie? Cóż ma być? Szafa będzie! Deskę zapuści się w deskę, mocno spoi i to będzie szafa. Ojciec palcami znawcy przejeżdża po gładziznach i kantach gotowego dzieła i rad, że jest dobre, gładkie, jak zwierciadło. Albo też robi się trumnę i ta nie bywa już robotą tak staranną; zbija się deski ot tak, ozdabia się je na wszelki sposób i teraz, ludzie, malujcie i lakierujcie, żeby