Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzi i staje się podobny do nadzorcy niewolników, trzaskającego biczem. Oczywiście, teraz staje się osobą ważną i pożyteczną, porasta w pierze i władzę, ale im więcej władzy, tem większe osamotnienie i tem większa otacza go nienawiść. I wciąż jest niesyty, nigdy nie zajdzie dość wysoko, aby wyrównać poniżenie swoich początków. Jeszcze i teraz musi się kłaniać przynajmniej kilku ludziom, wobec których wyłazi poprostu ze skóry przy okazywaniu im szacunku i gorliwości. Żyje w nim zawsze ta małość i usłużność, której dotychczas przezwyciężyć nie zdołał. Dalej, dalej, jeszcze o kawałeczek wyżej, choćby kosztem reszty sił, ale właśnie w takiej chwili ów z mocnemi łokciami potknie się o jakieś głupstwo, spada od razu bardzo nisko i leży w hańbie i poniżeniu. I koniec. To kara za to, że chciał być wielki, kara sprawiedliwa.
Patrzcie państwo, figurka tragiczna. Taki surowy to był pan, a teraz siedzi i rękę przyciska do serca. Czyliż miał kiedykolwiek serce? Nie miał, ale nagle coś się ozwało, co mocno i ostro boli. To więc jest serce, ten ból i ten lęk. Ktoby to był powiedział że w człowieku może być tyle serca!
Albo ten hipochondryk! Gdyby go porządnie rozwinąć, cóżby to była za pokraka! Jego historja byłaby opowieścią o wstrętnej tyranji słabości i trwogi, bo człowiek słaby to największy tyran. Wszystko