Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niech sobie będzie. Był to wielki poczciwiec i kochał mnie jak własnego syna. Ale między mną, a żoną nie było nic takiego: tylko miłość i zaufanie, tylko takie mocne i dobre uczucie wierności. Nie, nie, małżeństwa nie dotykaj!
Co tu dużo gadać, małżeństwo było dobre, bo w niem łączyło się już dwoje ludzi w usiłowaniu, żeby się do czegoś dochrapać. Ledwo się człek ożenił i nagle odkrył w sobie „ogromne upodobanie w własności“; strasznie się cieszy, że ma po temu dobry i przyzwoity pretekst: „to dla nas“, nieprawdaż? I w urzędzie natychmiast zaczyna „przepychać się łokciami“, pcha się naprzód ze wszystkich sił, jednych stara się za wszelką cenę prześcignąć, zaś innym, tym wyższym od siebie, jak najgorliwiej pragnie się przypodobać. Bo i czemuby nie, przecie to wszystko robi się „dla nas“ i dlatego wszystko jest w najlepszym porządku. Dlatego czuje się taki szczęśliwy, że może folgować swoim naturalnym skłonnościom i nie potrzebuje wstydzić się za nie. Małżeństwo to dobra instytucja.
Więc żona moja była — — — też taka?
— — — Była to małżonka doskonała.


∗             ∗

Powiesz mi wreszcie, że tę stację swoją, to swe dzieło artystyczne tak uporządkowałem także tylko