Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszych latach naszego współżycia. Najwięcej myślę właśnie o tych spokojnych i ustalonych czasach, gdy mieszkaliśmy na naszej stacji.
Mam teraz zacną gospodynię, która się o mnie troszczy, jak umie. Ale gdy szukam choćby tylko chustki do nosa, albo gdy spod łóżka wyławiam trzewik, wtedy dopiero, Boże mój, widzę, ile miłości i życzliwości było w tym porządku i w tem wszystkiem, i czuję się taki osierociały, aż mi się gardło zaciska.

XVIII

Potem przyszła wojna. Stacja moja była dość ważnym węzłem dla transportu żołnierzy i materjału wojennego, więc przydzielili do niej wojskowego komendanta, jakiegoś zapitego kapitana, napoły już ofiarę białej gorączki. Wrzeszczał od samego rana, o ile był jeszcze przytomny, mieszał się w moje sprawy i dobywał szabli na nadzorcę toru. Zwróciłem się do swoich władz, żeby mi przysłali kogoś mniej zwarjowanego, ale było to bezskuteczne, więc nie pozostawało mi nic innego, jak tylko machnąć na wszystko ręką. Moja wzorowa stacja schodziła na psy, aż przykro było patrzeć. Zabagnił ją haniebny nieład wojny, woń lazaretu, zatory transportów i gruba warstwa brudu. Na peronach było pełno tornistrów żołnierskich i całe rodziny z ewakuowanych