Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeję się potrosze, bo zaczynam się czuć bardzo dobrze w domu przy tych swoich nawykach.
Zaś żona moja cieszy się, że w taki oto sposób panuje na pierwszem piętrze stacji za oknami pełnemi białych petunij. Każdy dzień ma swój ustalony i niemal uświęcony ład. Znam na pamięć wszystkie te drobne, codzienne, miłe przyzwyczajenia. Teraz pocichu wstaje żona, wdziewa szlafrok i na palcach wychodzi do kuchni. Tam już chrzęści młynek do kawy, słychać rozkazy wydawane szeptem, czyjeś ręce układają moje oczyszczone ubranie na poręczy krzesła. Ja posłusznie udaję, że jeszcze śpię i będę tak spał aż do chwili, gdy wejdzie żona, wystrojona i ładna, aby podnieść zasłony. Gdybym otworzył oczy nieco wcześniej, zasmuciłaby się i rzekłaby: — Obudziłam cię? — I tak się to powtarza z dnia na dzień i z roku na rok. Nazywa się to „moim porządkiem“, ale to ona go stworzyła i ona czuwa nad nim zazdrosnemi oczami. Ona tu jest panią, ale wszystko robi się dla mnie i ten rzetelny podział obowiązków małżeńskich musi być przestrzegany.
Ja w czapce urzędowej obchodzę stację od końca do końca i to jest moje gospodarstwo. Jestem niezawodnie mocnym i surowym panem, bo wszyscy stają się ogromnie pilni i gorliwi za mojem zbliżeniem. Doglądać to moja główna praca. Potem idę przywitać się z brodatymi leśniczymi. Są to ludzie