Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na — dotknęła palcem jego rękawa. (Tylko kawalątko flirtu, zanim pójdę do domu. Żeby mi się ładnie szło!)
Wstał. — Pani raczy darować. Odprowadzę panią.
Stała przed nim tak blisko, jakby go trzymała za obie ręce. — Niechże mi pan przyrzeknie, że będzie pan wspominał! — Uśmiechnął się. W tej chwili wydał jej się taki piękny, że omal nie krzyczała z nadmiaru szczęścia.


∗             ∗

Wychyla się oknem w tę wonną noc. O piętno wyżej na balkonie żarzy się ogień cygara.
— Hallo, Mr. Kettelring!
— Słucham.
— Pan nie śpi?
— Nie.
— Ja także nie — komunikuje mu uszczęśliwiona i wychyla się białymi ramionami w noc. Weź, pogłaszcz, ściśnij mi ramiona, oto jestem. Dotknij, dotknij tutaj, jak mi bije serce.
Nie, ja nie patrzę, nie odważę się spojrzeć. Oto i cygaro rzucam w mrok, żeby nic nie było widać. Jakże mi szczękają zęby. Damn, Mary, nie głaszcz się po tych gładkich ramionach, bo wychodzi na to, jakbym je głaskał ja.
Nie wiem, ale to się czuje... Ma pan takie gorące ręce, jakby leżały na słońcu. Cóż to znowu, że palce drżą mi tak dziwnie? Przecie jestem spokojna, całkiem spokojna, wiedziałam, że to się stanie. Kiedym to spostrzegła? Pan chce wszystko wiedzieć! Zaraz gdy weszłam do pokoju, a pan wstał... Taki duży i nawet nie wie, co za jeden.
Człowiek na górnym balkonie westchnął.
O, Mr. Kettelring, please, niechże pan nie będzie taki dziecinny! To przecie jest w panu najładniejsze. Chciałoby się wziąć pana za rękę i rzec: Dear lil’ boy czyj ty jesteś? Byłabym pana od razu pocałowała, czy co? Pewno instynkt macierzyński.