Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

taki czas, że to ogarnęło mnie jak choroba; wogóle nęciło mnie to, aby gdzieś odejść i zrobić nie wiem co; nie chciałam tego, ale tylko tak o tem myślałam. Spotkał mnie w tedy na ulicy, zaczął za mną gonić i zapraszać do siebie. Nie wiem, dlaczego się na to odważył; ale dla mnie było to straszne, nie miałam pojęcia o czemś podobnem. Tak bez ogródek i tak po prostu chciał mnie. Potem czyhał na mnie wszędzie, dzień po dniu, wciąż i wciąż, ściskał mi ramiona i patrzył w oczy; gdzie się tylko ruszyłam szedł za mną; odgrażał się. Raz pogniewał się na mnie i nie przyszedł już więcej; a ja w tedy napisałam do niego. Nie wiem już, nie wiem, nie wiem dlaczego to zrobiłam.
Holub zacisnął zęby. Nurtowały w nim gorycz i zmartwienie.
— Wtedy zażądał, abym przychodziła do niego, — mówiła Lida dalej cicho i smutno. — Ale przychodzić przecież nie można było, nie można, niech pan zrozumie. Jeśli już, to tylko na wieki wieków — — aby się zamknęło nad głową jak woda. Abym już nikogo nie widziała — mamusi — nikogo. „Ucieknij ze mną“ — mówiłam mu — „a potem mnie zabij“. Przyszedł więc raz i powiedział: „Pojedziemy. Powiedz, dokąd chcesz?“ Poszłam z nim do jego mieszkania, z którego zabrał walizkę i rewolwer i pojechaliśmy. Już... pierwszej nocy, gdy