Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bezzwrotnego. Ale pocóż właściwie sądzić — zrodziła się w nim przekorna myśl.
Oczyściłbyś ją bowiem sądem, — zadźwięczało w nim niespodziewanie; potępienie i odpuszczenie się okupem za czyn. Jeżeli niema grzechu w jej upadku — niema w nim i treści; jest bezcelowy, nie dający się już naprawić, gorszy niż wina. Nic, nic, nic, nie zdoła już zmyć faktu.
Było mu coraz ciężej. Przechadzał się po pokoju i przymuszał się, aby powrócić w stan tego skrytego szczęścia, w którym usnął; myślał o Lidzie, o jej wlepionem w niego spojrzeniu, o jej ślicznych rękach.
Wtedy rozdzwonił się w nim ściszony, przytłumiony głos Lidy:
— Pan jeden może mi dopomóc. Ach, co zrobiłam! Uciekłam z domu i żyłam trzy dni z ohydnym człowiekiem. Niech mi pan dopomoże.
A potem zapłacze przesłodko:
— Nie mogę już tak kłamliwie żyć!
Holub stanął niby porażony, odwracając się w stronę kanapy, jakby ona tam siedziała.
— Nie, Lido, — myślał porywczo i żarliwie — nie, nie, pani nie jest winna, poco wogóle siebie winić? Proszę nie mówić już o tem, sprawa ta nie obciąża pani. Musiało się to oczywiście stać — ale niech się pani nie pyta dla-