Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy raz odchodził, odprowadziła go Lida do przedpokoju i na progu powiedziała mu spiesznie i pocichu:
— Proszę przyjść jutro.

*

Tej nocy przyszedł Holub do domu skrycie szczęśliwy i wkrótce usnął; ale za chwilę przebudził się i zaczął rozmyślać.
Cała historja Lidy przemknęła mu przez głowę tak jak się od pierwszej chwili rozwijała. Znowu analizował swoją kalkulację poszukiwania, która wydała się mu teraz głupia, ale mimo to niewywrotna; znowu narzucał się mu fakt upadku Lidy w całem swem biernem ubóstwie i sromocie; znowu rozpamiętywał jej poniżenie i duchową przemianę.
Ogarniał go coraz większy niesmak, ale nie z powodu Lidy; niesmak ten spowodowany był samym faktem i rzeczywistością. Niema kogo sądzić. Niema co odpuścić. Ale właśnie, gdy się nie sądzi, nie potępia, czy też nie odpuszcza — wszystko wydaje się daleko gorsze i przykrzejsze.
Niepokój wygnał go z łóżka. Dlaczego, dlaczego w istocie nie sądziłem jej? Dlaczego nie było we mnie ani gniewu, ani litości?
Było mu tak, jakby się teraz upomniał o coś