Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mego nowego znajomego: był niesłychanie domyślny, odgadywał, przeczuwał prawie moje myśli. I tak raz, chociaż ani słowem nie zdradziłem się z tem, powiedział mi, że od pierwszego spotkania odgadł, że ja pisuję, że zajmuję się literaturą.
— Musiał ksiądz coś czytać przezemnie napisanego — rzekłem mu, nierad sam z siebie.
— Oh! nie — odrzekł — nie mam czasu na czytanie świeckich rzeczy.
— A w jaki sposób mogłeś się ksiądz domyśleć? — pytałem rozciekawiony.
— Instykt mi to powiedział — odrzekł, uśmiechając się słodko i łagodnie. — Wy panowie pisarze, autorowie, macie coś odrębnego w prowadzeniu rozmowy, zabieracie się do tego, jak sędzia śledczy do indagacyi obwinionego.
Czas płynął szybko; już dwa tygodnie mijało od naszego pierwszego spotkania, a ja na krok nie postąpiłem w moich badaniach, a nawet — po ostatniej powyżej przytoczonej rozmowie — straciłem był zupełnie nadzieję dopięcia zamierzonego celu.
— Nie chce się zdradzać — myślałem, i delikatność nie pozwalała mi pytać i sondować natrętnie.
Pewnego wieczoru nasz gospodarz Nowak, który zajęty służbą, bardzo mało w domu przesiadywał, przybiegł do mego pokoju ogromnie ożywiony i zaaferowany.
— Panie! — wołał z za progu jeszcze — jelenie się pokazały! Rewirowy z »sataniego diłu« Sawycz doniósł mi przed chwilą, że spotkał dziś rano całe stadko, z kilkunastu sztuk złożone.
Zerwałem się od stolika, jakby prądem elektrycznym dotknięty.
— Zrobimy obławę panie Nowak! — zawołałem porywczo.
— Na nic to panie! — odpowiedział mi leśniczy. — Widać, że pan naszych rewirów nie zna, kiedy pan dobrodziej tak mówi. Na nasze mioty potrzebaby chyba było stu myśliwych i tysiąc ludzi obławy.