Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jaż panu dobrodziejowi nie powiedziałam? — zawołała gospodyni. — O to ze mnie dopiero zapominalska. To jest młody, młodziusieńki ksiądz, taki, co aż w Rzymie się uczył, i podobno Ojciec sam święty, czy kardynał jakiś go na księdza święcił. Biedniątko jak panienka delikatne, a jé to tak jak ptaszek. Boże mój! jakie to nasz Stworzyciel czasem ludzie tworzy, aż dziwno pomyśleć, że mój mąż, ot ten pański Mykoła, a choćby z przeproszeniem godności i sam pan dobrodziej tacy sami ludzie, takie stworzenie Boskie, jak i ten księdzyk chudziutki.
— Nie wié pani, jakże się on nazywa? — pytałem dalej, zainteresowany opowiadaniem.
— Jakżebym nie wiedziała? — odparła, niby obrażona mojem posądzeniem. — Wiem! Jakoś tak dziwnie, jakoś nie po pańsku. Bóg jego wié, czy on z chłopów, czy z żydów. Jakoś to brat kanonik napisał, aha prawda, nazywa się ksiądz Jan Dawydow.
Nie wierzyłem własnym uszom, myślałem, że babina się myli.
— Jak? jak? — zapytałem porywczo. — Jak go pani nazwałaś? Czy w tem niema pomyłki?
— Nie! jak Boga kocham, że nie; — odparła leśniczyna i na moje przekonanie wydobyła z kieszeni od fartuszka zmięty list i poszukawszy w nim oczami, rzekła:
— Ot, niechże pan dobrodziej patrzy, pisze ksiądz brat: »Kapłan ten młody i bardzo bogobojny, nazywa się ksiądz Jan Dawydow; proszę Was...« i tam dalej różne polecenia daje ksiądz brat. A widzi pan dobrodziej, że moja prawda i że on taki nazywa się Dawydow.
Wytłumaczyłem pokrótce leśniczynie, że to ani chłopskie ani żydowskie nazwisko, tylko rosyjskie.
— Bożeż ty mój wszechmogący, to on moskal! zawołała, łamiąc ręce. — Zkądże się wzięło bratu kanonikowi przysyłać nam moskala?
Przerwała na chwilę i po krótkim namyśle mówiła dalej: