Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głosie. Starzec odczuł to zaraz, a snać zabolało go to, bo natychmiast gorąco zaprotestował:
— Oh! nie mów pan tak, oni już z rodu niby na oko zimni, ale krew tam jest, musi być, o! jest i jaka jeszcze? pracują, hamują się, skorupą z lodu okrywają, ale żeby tylko zaszła tego prawdziwa potrzeba, żeby tam coś koło serca połaskotało, zobaczyłby pan, gdzieby oni byli, czy daliby się komu wyprzedzić? ani krwi, ani mienia nie szczędziliby. Oh! znam ja ich, na panu Karolu przekonałem się dowodnie.
Od strony zagrody z bydłem ryk przeciągły dawał się słyszeć, stary zerwał się, usłyszawszy — i mówił z rzewnym uśmiechem: — Ha! całą noc się przegadało, może ostatni raz w życiu, teraz »Malwina« dopomina się, żeby ją już na pastwisko wypuszczać — o ona, najwcześniejszy to ptak — całe stado budzi.
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, w rzeczy samej gwiazdy już pobladły, a na wschodzie po nad mgłą rzeczną brzask jakowyś rodzić się poczynał — świt się zbliżał.
Stary wstał i poszedł rozbudzić pomocników, by trzodę na pastwisko wyganiali — a i Wicek przemawiał już z mazurska do towarzyszy, żeby wstawali brać się do czyszczenia koni.



Dnieć już na dobre zaczynało. Wstałem rozglądnąć się po okolicy. Noc przepędziliśmy u stóp wysokiej mogiły, na szczycie której stał mały dębowy krzyżyk, mchem tu i owdzie już porośnięty, poniżej nas w niewielkiem zagłębieniu lśniła gładka powierzchnia dość długiego stawku, a na prawo powyżej stawu rozciągały się daleko, hen po za mogiłę, równie niskie trzęsawiska, trzciną i sitowiem porosłe; na lewo opodal na wysokiej płaszczyźnie sterczały rozorane już tu i owdzie resztki okopów — to obóz ongi przez hetmana Zamoyskiego wzniesiony, przez Żółkiewskiego poprawiony — a po za oko-