Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ksiądz stał blady i milczący, naczelnik zaś nie tracił fantazyi, podkręcając wąsa, rzekł prawie wesoło:
— Chwała Bogu, że to kozacy i tylko dwie sotnie, nauczymy my ich dodnia, jak to gwizdać po kościele i tak dawno już bitwyśmy nie mieli; nabierze oddział i koni świeżych i broni.
Ksiądz stał ciągle jak wryty na miejscu, wpatrzony w kozactwo, które rozkładało się szerokim taborem, na pikietę podsuniętą ku nam nie dalej jak na wiorstę.
Nagle dreszcz go jakiś przeszedł, wstrząsnął się cały i zwracając się do naczelnika, do nóg mu się rzucił, łkając głośno.
— Zgrzeszylem panie! — wołał szlochając. — O! Boże! stary pan miał racyę, śmierć, śmierć tylu ludzi, tylu wiernych katolików. O! panie, jeszcze czas, nie gub niewinnych, poddaj się! jeszcze czas, nim krew popłynie.
— Co? co? księże! ja mam się poddać? ja mam się poddawać dziś, w przededniu pewnego zwycięstwa? nie twoja rzecz wojna.
— Panie! poddajmy się, śmierć widzę dla wszystkich, krew, krew, kałuże, strumienie, rzeki całe krwi. I to ja zrobiłem i na mnie, na moje sumienie, na moją duszę krew ta spadnie, — i bił czołem o rozmokłą ziemię i wołał głosem strasznej boleści — ja niegodny sługa Pański, ja pasterz zły i niedbały. O! Boże, Boże miłosierdzia wielkiego, przebacz nędznemu robakowi, który w pysze srogiej zapragnął Twoje czyny prostować, za Twoje krzywdy pomstę brać.
Nagle przerwał, powstał, twarz jego przyoblekła się dawną surowa powagą i groźnie prawie zawołał:
— Panie naczelniku, chrześcianinem jesteś, nie masz prawa dusz ludzkich gubić, nie masz prawa wieść bliźnich na śmierć pewną, nie masz prawa kusić miłosierdzia Bożego, ja kapłan, ja sługa Pański rozkazuję ci: poddaj się!
— Daj mi księże pokój z takiem kazaniem! — wybuchnął gniewnie pan Karol — jeżeli się boisz śmierci, to