Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jesień nadeszła, a u nas cicho.
Pamiętam, pod koniec września, czekałem w pierwszym pokoju obok kancelaryi pana pułkownika na jutrzejsze dyspozycye; wieczór już był późny, gdy nagle wszedł pan Karol, był rozgorączkowany i wzburzony, w ręku trzymał jakiś cienki, zmięty papierek. Wstałem, gdy wszedł.
— Zostań tu! — powiedział, patrząc mi badawczo w oczy — za chwilę będziesz mi potrzebnym.
I po tych słowach wszedł do kancelaryi, nie zamykając drzwi za sobą, tak, że wszystko widziałem i słyszałem, co tam się działo.
Gdy pan Karol wszedł, taki wzburzony cały, pułkownik wstał od sekretarzyka i popatrzył nań długo, przeciągle, tak, jak tylko on patrzeć umiał, iż zdawało się, że do dna duszy dojrzy.
— Co ci to dziś Karolu! — zapytał troskliwie, ale uśmiech nieznaczny a smutny zdradzał, że on już wiedział i tylko pragnął, żeby syn pierwszy rozpoczął zwierzenie, — czyś chory? masz gorączkę, co ci jest?
— Ha! co mi jest? co mi jest? — zawołał gwałtownie, rzucając przed ojcem na sekretarzyk trzymany w ręku papierek, — niech ojciec czyta, hańba i wstyd nam! komitet wykonawczy piętnuje nas za tchórzostwo, za brak patryotyzmu, za to, że gdy cały naród się bije za wolność i wiarę, my wówczas za piecem siedzimy — nie! nie! ja dłużej nie wytrzymam.
— Hola! poczekaj! powoli! — przerwał mu surowo ojciec — powiadasz, że komitet piętnuje nas, za tchórzostwo, komitet? co to za komitet?
— No! nasi, komitet wykonawczy naszego województwa.
— A któż ten komitet naznaczał, czy wybierał? z jakich ludzi on się składa? wiesz ty, co to za jedni?
— A cóż mię to obchodzić może? wiem, że patryoci — o więcej nie pytam.
— Ah! a... a... ja wiem, i tobie powiem — mówił starzec powoli, dobitnie, słowo po słowie — bo każdy człowiek,