Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wezmą! słowo daję wezmą! — wołał Enemuk-Han, pędząc pełnym, myśliwskim galopem na karym jak kruk »Dżirycie«. Konie nasze zrównały się właśnie. — Patrz! patrz! — wołał, już wzięły!
W tej chwili ujrzałem, jak ze zgrai ośmiu chartów, dotąd prawie równo idących, wysunęły się dwa najsilniejsze, największe i pochwyciwszy uchodzącego ostatkami sił wilka za kark, z zamachem o ziemię nim rzuciły.
— Patrz! patrz! wołał dalej Tatar — to mój Aladyn i ta kudłata suka, ta niepoczesna sobaka Dżordżi. Patrz, patrz!
Rzucony o ziemię wilk, zerwał się raptownie, siadł na tylnych łapach. Objuszone, czarnym pyłem okryte, ledwie dyszące wilczysko przybrało obronną pozycyę. Sił jednak do walki już nie miał, zębami tylko szczęknął kilka razy nieszkodliwie, język długi wywiesił, a z rozwartej paszczęki popłynęła mu obficie piana z posoką zmięszana.
W oczach Enemuk-Hana błysnął wyraz dzikiego tryumfu, pocisnął konia i w kilka sekund był obok wilka, z błyskawiczną szybkością z konia zeskoczył, strzemię wraz z puśliskiem odczepił od siodła i niem rabusia kilka razy między oczy silnie uderzył, Wilk zaskomlał boleśnie, bezsilnie podskoczył i runął martwy na ziemię.