Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze raz, ale żadne już słowo wydobyć się z nich nie mogło; po ruchu jednak zdawało mi się, że pragnęł powiedzieć: ojczyzna.
Kapłan nie przestawał się modlić; Nowakowa wetknęła gromnicę w rękę konającego. Wreszcie głowa opadła na poduszki. Ostatnie tchnienie uleciało... Ksiądz Jan skonał.
W tejże samej chwili padliśmy wszyscy na kolana. Księdzu Onufremu podano kadzielnicę, wonny dym kadzidła cerkiewnego napełnił izbę i prastare słowa słowiańskiej panachidy[1] obiły się o moje uszy.
So duche prawydnymy — śpiewał siwowłosy paroch — upokoj Hospode duszu usobszoho rabá twojeho Joana. I satwory jemu wieznuju pamiat’... Wicznuju pamiat’...
Gdy ksiądz skończył modlitwę, wyszliśmy z izby; przy umarłym pozostały tylko huculskie kobiety, które miały obmyć zwłoki i ułożyć je na katafalku, przygotowaniem którego od rana już zajmował się mój przezorny Mykola.
Przy wieczerzy, w pokoju Nowaków, zadawał mi ksiądz Onufry kilka pytań, odnoszących się do życia tylko co zmarłego księdza Dawydowa. Odpowiedziałem mu monosylabami, byle zbyć się; czułem, że popełniam niegrzeczność, ale nie byłem wprost w stanie mówić teraz. Rój myśli najrozmaitszych opanował całą mą duszę; twarz i oczy zmarłego przed chwilą stały ciągle przedemną; obrazy z przeczytanego pamiętnika kłębiły się przed wzrokiem mej duszy, a obok nich inne, moje własne wspomnienia, postacie przyjaciół, druhów młodości, synów olbrzymiej a tak nieszczęśliwej Rosyi cisnęły się zewsząd i ze smutkiem spoglądały na zmarłego.
W ciągu życia znałem ich wielu, spotykałem pośród nich zacne i szlachetne natury, ale duszy tak podniosłej, jak ta, która obecnie była już przed Bogiem, nie spotkałem przedtem nigdy.

Czułem to wyraźnie, że bylem świadkiem zdarzenia nad wyraz smutnego i żałobnego, zdarzenia, które miało dla Rosyi

  1. Panachida, żałobne nabożeństwo.