Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chorego zjawił się na chwilę przemijający jakiś rumieciec; widocznie naczyńka krwionośne, znajdujące się tuż pod przezroczystą cienką skórą, otrzymały nagle nowy zapas ożywczego płynu.
— Nie umrę jeszcze! — powtórzył silniejszym głosem i z jakimś zaciętym uporem.
Milczałem ciagle, patrząc zdumiony na zmianę; nie wiedziałem, co mam podziwiać: czy moc działania płynu, który mu podałem, czy silną wolę człowieka, walczącego ze zbliżającą się śmiercią.
Oczy świeciły mu coraz większym blaskiem, czerwieniejące się żyłki pokryły całą jego twarz dziwnie smutną siatką.
— Nie mogę jeszcze umierać — mówił jakby sam do siebie. — Czas pracy się zbliża. Tam, tam na Wschodzie, na Północy, na świętej Rusi, tam czeka mnie nieorana, chwastami zarosła gleba; to ojczyzna moja, ojczyzna!
Ostatnie słowa wymówił tak silnie, że zrobiły one na mnie wrażenie krzyku jakiegoś rozpaczliwego. Po nim zamilkł na chwilę, lecz wnet znów zwrócił się do mnie i, patrząc mi w oczy, zapytał nagle:
— Czy znasz Kotłowskiego?
Odpowiedziałem: tak. — W rzeczy samej znalem osobiście i wysoko ceniłem tego sławnego już u nas pisarza.
— Jak go zobaczysz — mówił ksiądz z jakąś dziwną niecierpliwością w głosie — to powiedz mu, że się pomylił. Ojczyzna... i my mamy ojczyznę, my Moskale ją mamy. Ja sam mu to powiem. My ją uzdrowimy, wyleczymy i będziemy ją mieli wielką i sławną, będziemy ją mieli taką, jak inne narody, taką, jak wasza, męczennicę.
W tej chwili dały się słyszeć dźwięki dzwonka i w kilka sekund potem siwy jak gołąb pleban górski z kielichem w ręku ukazał się w drzwiach izby.
Usunąłem się natychmiast.
Spowiedź trwała ze dwadzieścia minut.
Ja, oboje Nowakowie i kilku hucułów staliśmy w milczeniu w sieniach opodal drzwi, przejęci uroczystością chwili;